28.07.2006

Pierwszy etap rajdu Brazylii zakończony

Po pierwszym odcinku specjalnym mającym 105 km Jacek Czachor zameldował się na punkcie kontrolnym na 33 pozycji z czasem 1 godzina 50 minut i 54 sekundy. Jego strata do Urugwajczyka Laurenta Lazarda - drugiego w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, wyniosła zalewie 18 sekund.

Drugi odcinek specjalny Jacek Czachor przejechał znacznie lepiej kończąc pierwszy etap rajdu na 16 pozycji. Niestety nie obyło się bez przygód.

- Do dzisiejszego startu pierwszego odcinka rajdu wstałem już o 02:00 nad ranem. Niestety dojazdówka okazała się niezwykle skomplikowana nawigacyjnie. Organizator zainstalował nam nowy rodzaj sprzętu GPS, który przysparza sporo kłopotów zawodnikom. Kilka razy zabłądziłem i stawiłem się na linii startu odcinka specjalnego ze sporym opóźnieniem. Po rozpoczęciu odcinka specjalnego czekały na mnie kolejne przygody związane z niezwykle bogatą fauną Brazylijską. Najpierw na trasę przejazdu wbiegła mi prawie pod same koła dzika świnia, którą jakimś cudem wyminąłem. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów musiałem zatrzymać się przed wielką jaszczurką, która zatarasowała prawie całą drogę przechodząc w poprzek odcinka!!! Żeby tego było mało tuż przed metą miałem lekkie zderzenie ze strusiem! Na szczęście obaj wyszliśmy z tego bez szwanku. Rajd bardziej przypomina przejazd safari, gdzie co chwilę spotyka się inne zwierzę. Teraz czekam na decyzję sędziów czy przyznają mi karę czasową za dzisiejsze spóźnienie. Jutro przede mną kolejny barwny, wyczerpujący etap - mówi Jacek Czachor.

Problemy na trasie pierwszego odcinka specjalnego miał również sławny chilijski zawodnik Carlo De Gavardo. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, mistrz świata sezonu 2005, prawdopodobnie „utopił” motocykl podczas jednej z przepraw przez rzekę. Na punkcie kontrolnym zameldował się z 66 czasem, tracąc do lidera prawie godzinę.

Jutrzejszy drugi etap z Minacu do Palmas to 551 km krętej, ale szybkiej górzystej trasy, z czego 255 km to odcinek specjalny. Niebezpieczeństwem tego etapu dla motocyklistów będą przejazdy przez drewniane mosty zbudowane z niczym niepołączonych ze sobą belek. Organizator ostrzega przed możliwością urwania koła lub nawet spadku do rzeki.